Ten sposób leczenia koronawirusa może zacząć ratować życie już w ciągu kilku tygodni – nawet bez szczepionki

W tygodniu, w którym rozpoczęły się zamknięcia granic i obejmowaniem kwarantanną osób potencjalnie zakażonych COVID-19 – tj. zamknięcie granic we Włoszech, puste miejsca pracy i kampusy college’ów w USA, zawieszenie sezonów sportowych, odwołane festiwale – o wiele mniej uwagi poświęcano dążeniu światowej społeczności naukowej do znalezienia lekarstwa na nowego wirusa. Tymczasem naukowcy już teraz proponują rozwiązania mające pomóc pacjentom cierpiącym na chorobę wywołaną koronawirusem, która charakteryzuje się gorączką, kaszlem i trudnościami w oddychaniu. Jeden zabieg może trwać kilka tygodni.

W najbliższym czasie nie oczekuje się, że powstanie szczepionka. Dlatego leczenie odgrywa kluczową rolę dla ratowania życia tysięcy zarażonych, zwłaszcza tych z grupy wysokiego ryzyka – osób starszych, ze schorzeniami układu odpornościowego oraz osób cierpiących na choroby przewlekłe, takie jak cukrzyca, choroby serca i płuc.

„Jestem pełen nadziei i bardzo pozytywnie nastawiony. Przejdziemy przez to”, powiedział Robert Kruse, lekarz na Oddziale Patologii Szpitala Johnsa Hopkinsa w Baltimore, „Byłem w tym tygodniu zszokowany podjętymi działaniami, które zostały podjęte, aby zmienić codzienne życie. Prawdopodobnie były one właściwe, biorąc pod uwagę, że przyniosły rezultaty w innych krajach.”

Kruse stosuje dwie różne strategie leczenia, z których jedna ma długą historię i może być dostępna w ciągu kilku tygodni. Najszybszą opcją prawdopodobnie jest użycie przeciwciał pochodzących od pacjentów COVID-19. W sobotę na świecie było prawie 72 000 takich pacjentów. Wirus zainfekował w sumie około 150,000, zabijając ponad 5,500 osób.

Stosowanie ocalałych przeciwciał, tzw. serumoterapia, sięga 1891 roku, kiedy to z powodzeniem stosowano je w leczeniu dziecka cierpiącego na błonicę. Od tego czasu surowica pochodząca od ocalałych pacjentów jest wykorzystywana „do powstrzymania ognisk chorób wirusowych, takich jak poliomyelitis, odra, świnka i grypa”, jak napisano w piątek w The Journal of Clinical Investigation.

„Ponieważ znajdujemy się w epicentrum światowej pandemii, zalecamy, aby instytucje rozważyły zastosowanie surowicy pochodzącej od wyleczonych pacjentów w nagłych wypadkach i rozpoczęły przygotowania tak szybko, jak to możliwe. Czas odgrywa kluczową rolę”, napisali dwaj autorzy, Arturo Casadevall z Johns Hopkins School of Public Health, i Liise-anne Pirofski z Albert Einstein College of Medicine w Nowym Jorku.

Wszystkie strategie, w tym stosowanie surowicy pozyskanej od pacjentów COVID-19, mają wady. Transfuzja surowicy niesie ze sobą potencjalne skutki uboczne, w tym gorączkę, reakcje alergiczne i bardzo małe ryzyko przenoszenia chorób zakaźnych.

Zbieranie dużych ilości surowicy od wyleczonych pacjentów może być sporym wyzwaniem. Może się okazać, że surowica od jednego chorego wystarczy, aby wyleczyć tylko jednego chorego, wyjaśnił Kruse w Johns Hopkins: „Wdrożenie tego leczenia jest logistycznym wyzwaniem, ale przynajmniej nie ma żadnych przeszkód ze strony amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków we wdrażaniu tej terapii”.

Kruse udoskonalił też inną technikę, zaś efekty jego badań można znaleźć w pracy opublikowanej pod koniec stycznia w czasopiśmie F1000 Research. Jego metoda ma na celu wykorzystanie zdolności nowego koronawirusa do zatrzaśnięcia się i przedostania się do komórek. Naukowcy często mówią o „receptorach komórkowych”, które są zasadniczo drzwiami dopuszczającymi wirusa do komórki.

“Drzwi”, przez które wchodzi nowy koronawirus, znane są jako białko ACE-2. Technika Kruse’a polega na oddzieleniu zewnętrznej części ACE-2, która działałaby jak wabik dla wirusa, który miały związać się z wabikiem, pozostawiając go niezdolnym do dotarcia do prawdziwych drzwi do komórki, a tym samym obniżenia jego zdolności do wywołania infekcji. Terapia wabikowa Kruse’a wymaga czasu, aby zacząć ją stosować. Podobną terapię jednak testuje się w Chinach.

Stosowanie leku w nowym celu

Szybszą opcją wydaje się być tzw. “redefiniowanie celu” leku. Polega to na wykorzystaniu przebadanego i dopuszczonego już do obiegu leku, pierwotnie stosowanego w leczeniu jednej choroby, w terapii nowej choroby. Jednym z przykładów jest lek Sildenafil, który jest sprzedawany jako Viagra i stosowany w leczeniu zarówno zaburzeń erekcji, jak i nadciśnienia płucnego. W sumie można wyróżnić trzy sposoby, na jakie naukowcy testują powszechnie stosowane już leki pod kątem leczenia innych chorób, niż pierwotnie zakładano.

Racjonalna metoda polega na stosowaniu leków o właściwościach i celach, które wskazują, że mogą być one stosowane w leczeniu nowego schorzenia.

Metoda obliczeniowa polega na badaniu struktur białkowych i wykorzystaniu ich do przewidywania, który z istniejących leków może zadziałać.

W ramach trzeciej metody wykorzystuje się obszerne biblioteki leków, będących w posiadaniu firm farmaceutycznych oraz instytucji akademickich. Współczesna technologia pozwala badaczom na bardzo szybki przesiew tysięcy leków w celu ustalenia, czy będą one działały przeciwko konkretnemu wirusowi.

Duża nadzieja, a także pieniądze, zostały zainwestowane w jeden lek, który wcześniej nie został zatwierdzony – Remdesivir. Był on testowany przeciwko Eboli, ale wyniki badań wskazały, że nie przynosi on oczekiwanych efektów. Gilead Sciences, firma biofarmaceutyczna z Foster City w Kalifornii, ogłosiła, że w tym miesiącu rozpoczynają dwa badania kliniczne nad tym lekiem. Dwa kolejne badania kliniczne Remdesiviru mają miejsce w Chinach. Należy zaznaczyć, że w Stanach Zjednoczonych proces badań klinicznych jest powolny i żmudny, trwa kilka lat, a czasami znacznie dłużej.

„Idea jest słuszna

Innym podejściem do zwalczania nowego wirusa, bronionym przez wielu naukowców, jest stosowanie laboratoryjnych białek zwanych przeciwciałami monoklonalnymi. Nadają one tzw. „bierną odporność” i były wcześniej stosowane w leczeniu raka, stwardnienia rozsianego, chorób układu krążenia i wielu innych schorzeń.

„Stosowanie przeciwciał monoklonalnych to nowa era w zapobieganiu rozwoju chorób zakaźnych, która przezwycięża wiele wad związanych z serumoterapią… Głównie pod względem swoistości, czystości, niskiego ryzyka skażenia krwiopochodnymi patogenami i bezpieczeństwa stosowania” – napisali autorzy w ostatniej pracy w Asian Pacific Journal of Allergy and Immunology.

Firma biotechnologiczna Regeneron, z siedzibą w Tarrytown w Nowym Jorku, na początku stycznia rozpoczęła prace nad znalezieniem przeciwciała monoklonalnego „dla tego konkretnego wirusa” – powiedział Christos Kyratsous, wiceprezes firmy ds. chorób zakaźnych i technologii wektorów wirusowych – „W rzeczywistości prace zaczęliśmy już wiele lat lat temu, kiedy zaczęliśmy tworzyć nasze unikalne, kompleksowe rozwiązania w zakresie odkrywania nowych i rozwoju istniejących leków”.

Gregory Poland, dyrektor Mayo Clinic’s Vaccine Research Group, powiedział, że stosowanie przeciwciał monoklonalnych „musi być zaprojektowane i przetestowane w przypadku tej specyficznej choroby, ale nie widzę powodu, dla którego miałoby to nie działać. Idea jest słuszna.”

Poland, podobnie jak inni naukowcy, nie ma większej nadziei na to, że szczepionka zostanie wkrótce opracowana. „Nie będziemy mieli szczepionki na tego koronawirusa”, powiedział. „Może się pojawić dopiero przed kolejnym wybuchem epidemii.”

Przeciwciała monoklonalne mają swoje wady, dlatego wymagają szeroko zakrojonych badań. Ponadto, wirusy mogą mutować, w związku z czym przeciwciała mogą nie działać tak, jak powinny. Firmy czasami celują w dwie różne części wirusa, aby utrudnić jego mutację i uodpornienie się na przeciwciała.

Ajay K. Sethi, profesor nadzwyczajny nauk o zdrowiu na Uniwersytecie Wisconsin-Madison, wyraził poparcie dla badań w zakresie przeciwciał monoklonalnych.

„Moim zdaniem, wypróbowanie takiej strategii jak przeciwciała monoklonalne w celu zapewnienia odporności jest dobrym pomysłem”, powiedział Sethi. Dodał, że biorąc pod uwagę wcześniejsze sukcesy tej techniki, „w to rozwiązanie pokłada się wiele nadziei, ale rozwiązanie samo w sobie nie jest zaskakujące”.

Sposoby walki z nowym koronawirusem będą prawdopodobnie wymagały wczesnego dotarcia do pacjentów, jeszcze zanim ci zaczną chorować. W tym celu Kruse powiedział, że jego zdaniem Stany Zjednoczone powinny realizować znacznie szerszą politykę badania koronawirusów, które realizuje Korea Południowa.

„Może w ciągu najbliższych kilku tygodni dojdziemy do punktu, w którym przetestujemy wszystkie potencjalne leki i rozwiązania.”

To jest tłumaczenie artykułu, który pierwotnie ukazał się na łamach usatoday.com